Szara Burza – Część V


Autor: Apostrof | Kategorie: Szara Burza 
10 czerwca 2018, 15:02

   Plan był pros­ty.
Naj­pierw uderzyć w kor­po­rac­je, a po­tem pow­strzy­mać emig­rantów. Nie wliczając w to, pew­nych nieścisłości. Minęła do­ba, odkąd, któryś z moich współpra­cow­ników zgłosił mo­je za­ginięcie. Dzień po­tem miałem nadzieję, że mo­je szkle­nie przez re­beliantów, było nie ko­nie­czne. Kto wie, może na­wet już te­raz, okaże się to wszys­tko niepo­rozu­mieniem, al­bo złym snem.
Nies­te­ty. Bru­tal­na rzeczy­wis­tość miała mnie przy­bić do mu­ru.
   - Wi­tam - Pod­szedłem z spo­koj­nym głosem – chciałbym pob­rać pieniądze z kon­ta.
   - Proszę chwi­leczkę zacze­kać – pra­cow­ni­ca ban­ku spraw­dzała mo­je da­ne, po czym za­niepo­kojo­na stwier­dziła – Jest prob­lem z pa­na kon­tem, za­raz skon­sultu­je to z dy­rek­to­rem. Może pan zacze­kać chwi­le?
   Po­kiwałem głową w geście zro­zumienia. Po opuszcze­niu przez nią sta­nowis­ka, pow­tarzałem w myślach wyu­czoną kwes­tie, na każdą ewen­tual­ność. Nie mu­siałem długo cze­kać, a mężczyz­na po około pięćdziesiątce w czar­nym gar­ni­turze i czer­wo­nym kra­wacie, zmie­rzał do mnie z paczką. (…)
   - Proszę – uśmie­chał się do mnie, tak jak do każde­go klien­ta z którym miał okaz­je się spot­kać. – Oto obieca­na część umo­wy. Pot­rze­buje­my tyl­ko pa­na od­cisku pal­ca.
   - Chcę się upew­nić –zat­rzy­małem dy­rek­to­ra dłonią – spraw­dzę tyl­ko nu­mer se­ryj­ny.
   Mężczyz­na nie krył zdu­mienia, gdy wy­ciągając smar­tfo­na porówny­wałem liczby z prze­syłki, do tych na zdjęciach.
   - Wygląda na ory­ginał – wyszep­tałem po czym wciągnąłem z kie­sze­ni ko­pertę z pieczęcią daw­ne­go ro­du królew­skiego. – To na początek, a od­ciski palców możecie pob­rać zew­sząd. Żeg­nam!
Popędziłem w stronę drzwi wyjściowych, lecz żaden z ochro­nia­rzy, nie zdążył mnie zat­rzy­mać, gdy mężczyz­na w gar­ni­turze ot­worzył ko­pertę, z nadzieją, że znaj­dzie tam od­po­wied­nią ko­res­ponden­cje... Szko­da, że nie widziałem je­go mi­ny, gdy uj­rzał za­war­tość. 
   ‘’ Nie zgadzam się, by uz­nać pa­na zwie­rzchnic­two.’’ Czy­tając ten frag­ment, na pew­no się roz­cza­rował. Miał na­wet chęć poszczuć mnie swoimi go­ryla­mi. Ale zdążyłem wsiąść do białego BMW i położyć paczkę, na tyl­nym sie­dze­niu. Kierow­ca na­tychmias­to­wo wcisnął gaz do dechy.
   - Bra­wo! Uwinąłeś się szyb­ciej niż sadziłam. – pochwa­liła mnie Ane­ta, pok­le­pując po ple­cach jedną ręką, a drugą trzy­mając kierow­ni­ce.
   - To pew­nie dla te­go, że nie prze­padam za for­malnościami. – zaśmiałem się cicho, ale Ane­ta pod­niosła os­trze­gaw­czo pa­lec wska­zujący.
   - Pa­miętaj, że z wyk­ształce­nia jes­tem księgową i be­ze mnie gryzłbyś piach, al­bo zdechł z głodu.
   - Nie znasz się na żar­tach… - od­po­wie­działem z znies­maczoną miną.
   - A ty nie znasz się na niczym! Trze­ba cię pro­wadzić za rączkę jak dziec­ko. – zat­rzy­mała auto przy ho­telu. Chłop­czy­ca wy­siadła i oz­najmiła że nas zak­wa­teru­je. – przej­rzyj za­war­tość paczki, a ja zajmę się resztą (jak zaw­sze).
Po raz pier­wszy ktoś z bun­towników poz­wo­lił mi ot­worzyć ta­jem­niczą prze­syłkę. Zniecier­pli­wiony po­darłem opa­kowa­nie (…)
   Pe­wien sta­ry ze­garek wska­zywał północ, a przy nim kar­tka ‘’Nas­taw go na godzin­ne od­bioru.’’ Ni­by nic, ale sta­ranie przeszu­kałem pu­dełko. Z je­go dna wy­macałem pis­to­let z tłumi­kiem z do­pis­kiem ‘’To już czas.’’ Po­dano tam ad­res za­mie­szka­nia, oraz nu­mer te­lefo­nu, osob­ni­ka o imieniu Nicho­las Fle­ming. Nie wie­działem od cze­go zacząć. Roz­glądałem się po sa­mochodzie, szu­kając wskazówek. Zauważyłem klucze w sta­cyj­ce.
Nie miałem pra­wa jaz­dy, ale nau­czo­no mnie pro­wadzić auto pra­wie, że bezbłędnie. (…)
   Pa­miętam jak dziś zak­rwa­wione­go mężczyznę i je­go żonę, trzy­mającą go w objęciach i proszącej mnie o li­tość . To było mo­je pier­wsze zabójstwo, które wra­ca do mnie gdy śpię ja­ko koszmar z ta­niego kry­minału.
‘’Osob­nik zlik­wi­dowa­ny.’’ - Pot­wier­dziłem, zos­ta­wiając teczkę przy włączo­nym ga­zie w kuchni. Ko­bieta w sza­rej suk­ni na­dal trzy­mała ranę już nie dające­go oz­nak życia męża. Płakała. (…) 
   Boom! Ek­sploz­ja obróciła w gru­zy mie­szka­nie. Ja sam byłem już wte­dy da­leko.
Spocząłem na stac­ji benzy­nowej wle­wając pa­liwa do ba­ku. Spot­kałem tam różowy mer­ce­des, ta­ki sam jak ten, który miała mo­ja zmarła żona. Tyl­ko tab­li­ca re­jes­trac­ji in­na. Dałbym głowę, że za kierow­nicą sie­działa ona, tyl­ko, że opa­lona w ha­waj­skim ka­peluszu, oku­larach prze­ciwsłonecznych, i zaz­wyczaj nie noszo­na przez nią krótka spódniczka jak i koszul­ka bez ra­miączek. Za­nim jej się dokład­nie przyj­rzałem, od­jechała. Odgłos pa­lonej gu­my dał mi po­wody do przy­puszcze­nia że ko­biecie się śpie­szy, al­bo prag­nie przed czymś uciec. A może to tyl­ko efekt mo­jej traumy...
   Zapłaciłem za tan­ko­wanie do pełna, tak jak na­pisała w SMS’ię Ane­ta.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz