Kategoria

Szara Burza


Szara Burza – Część V
Autor: Apostrof | Kategorie: Szara Burza 
10 czerwca 2018, 15:02

   Plan był pros­ty.
Naj­pierw uderzyć w kor­po­rac­je, a po­tem pow­strzy­mać emig­rantów. Nie wliczając w to, pew­nych nieścisłości. Minęła do­ba, odkąd, któryś z moich współpra­cow­ników zgłosił mo­je za­ginięcie. Dzień po­tem miałem nadzieję, że mo­je szkle­nie przez re­beliantów, było nie ko­nie­czne. Kto wie, może na­wet już te­raz, okaże się to wszys­tko niepo­rozu­mieniem, al­bo złym snem.
Nies­te­ty. Bru­tal­na rzeczy­wis­tość miała mnie przy­bić do mu­ru.
   - Wi­tam - Pod­szedłem z spo­koj­nym głosem – chciałbym pob­rać pieniądze z kon­ta.
   - Proszę chwi­leczkę zacze­kać – pra­cow­ni­ca ban­ku spraw­dzała mo­je da­ne, po czym za­niepo­kojo­na stwier­dziła – Jest prob­lem z pa­na kon­tem, za­raz skon­sultu­je to z dy­rek­to­rem. Może pan zacze­kać chwi­le?
   Po­kiwałem głową w geście zro­zumienia. Po opuszcze­niu przez nią sta­nowis­ka, pow­tarzałem w myślach wyu­czoną kwes­tie, na każdą ewen­tual­ność. Nie mu­siałem długo cze­kać, a mężczyz­na po około pięćdziesiątce w czar­nym gar­ni­turze i czer­wo­nym kra­wacie, zmie­rzał do mnie z paczką. (…)
   - Proszę – uśmie­chał się do mnie, tak jak do każde­go klien­ta z którym miał okaz­je się spot­kać. – Oto obieca­na część umo­wy. Pot­rze­buje­my tyl­ko pa­na od­cisku pal­ca.
   - Chcę się upew­nić –zat­rzy­małem dy­rek­to­ra dłonią – spraw­dzę tyl­ko nu­mer se­ryj­ny.
   Mężczyz­na nie krył zdu­mienia, gdy wy­ciągając smar­tfo­na porówny­wałem liczby z prze­syłki, do tych na zdjęciach.
   - Wygląda na ory­ginał – wyszep­tałem po czym wciągnąłem z kie­sze­ni ko­pertę z pieczęcią daw­ne­go ro­du królew­skiego. – To na początek, a od­ciski palców możecie pob­rać zew­sząd. Żeg­nam!
Popędziłem w stronę drzwi wyjściowych, lecz żaden z ochro­nia­rzy, nie zdążył mnie zat­rzy­mać, gdy mężczyz­na w gar­ni­turze ot­worzył ko­pertę, z nadzieją, że znaj­dzie tam od­po­wied­nią ko­res­ponden­cje... Szko­da, że nie widziałem je­go mi­ny, gdy uj­rzał za­war­tość. 
   ‘’ Nie zgadzam się, by uz­nać pa­na zwie­rzchnic­two.’’ Czy­tając ten frag­ment, na pew­no się roz­cza­rował. Miał na­wet chęć poszczuć mnie swoimi go­ryla­mi. Ale zdążyłem wsiąść do białego BMW i położyć paczkę, na tyl­nym sie­dze­niu. Kierow­ca na­tychmias­to­wo wcisnął gaz do dechy.
   - Bra­wo! Uwinąłeś się szyb­ciej niż sadziłam. – pochwa­liła mnie Ane­ta, pok­le­pując po ple­cach jedną ręką, a drugą trzy­mając kierow­ni­ce.
   - To pew­nie dla te­go, że nie prze­padam za for­malnościami. – zaśmiałem się cicho, ale Ane­ta pod­niosła os­trze­gaw­czo pa­lec wska­zujący.
   - Pa­miętaj, że z wyk­ształce­nia jes­tem księgową i be­ze mnie gryzłbyś piach, al­bo zdechł z głodu.
   - Nie znasz się na żar­tach… - od­po­wie­działem z znies­maczoną miną.
   - A ty nie znasz się na niczym! Trze­ba cię pro­wadzić za rączkę jak dziec­ko. – zat­rzy­mała auto przy ho­telu. Chłop­czy­ca wy­siadła i oz­najmiła że nas zak­wa­teru­je. – przej­rzyj za­war­tość paczki, a ja zajmę się resztą (jak zaw­sze).
Po raz pier­wszy ktoś z bun­towników poz­wo­lił mi ot­worzyć ta­jem­niczą prze­syłkę. Zniecier­pli­wiony po­darłem opa­kowa­nie (…)
   Pe­wien sta­ry ze­garek wska­zywał północ, a przy nim kar­tka ‘’Nas­taw go na godzin­ne od­bioru.’’ Ni­by nic, ale sta­ranie przeszu­kałem pu­dełko. Z je­go dna wy­macałem pis­to­let z tłumi­kiem z do­pis­kiem ‘’To już czas.’’ Po­dano tam ad­res za­mie­szka­nia, oraz nu­mer te­lefo­nu, osob­ni­ka o imieniu Nicho­las Fle­ming. Nie wie­działem od cze­go zacząć. Roz­glądałem się po sa­mochodzie, szu­kając wskazówek. Zauważyłem klucze w sta­cyj­ce.
Nie miałem pra­wa jaz­dy, ale nau­czo­no mnie pro­wadzić auto pra­wie, że bezbłędnie. (…)
   Pa­miętam jak dziś zak­rwa­wione­go mężczyznę i je­go żonę, trzy­mającą go w objęciach i proszącej mnie o li­tość . To było mo­je pier­wsze zabójstwo, które wra­ca do mnie gdy śpię ja­ko koszmar z ta­niego kry­minału.
‘’Osob­nik zlik­wi­dowa­ny.’’ - Pot­wier­dziłem, zos­ta­wiając teczkę przy włączo­nym ga­zie w kuchni. Ko­bieta w sza­rej suk­ni na­dal trzy­mała ranę już nie dające­go oz­nak życia męża. Płakała. (…) 
   Boom! Ek­sploz­ja obróciła w gru­zy mie­szka­nie. Ja sam byłem już wte­dy da­leko.
Spocząłem na stac­ji benzy­nowej wle­wając pa­liwa do ba­ku. Spot­kałem tam różowy mer­ce­des, ta­ki sam jak ten, który miała mo­ja zmarła żona. Tyl­ko tab­li­ca re­jes­trac­ji in­na. Dałbym głowę, że za kierow­nicą sie­działa ona, tyl­ko, że opa­lona w ha­waj­skim ka­peluszu, oku­larach prze­ciwsłonecznych, i zaz­wyczaj nie noszo­na przez nią krótka spódniczka jak i koszul­ka bez ra­miączek. Za­nim jej się dokład­nie przyj­rzałem, od­jechała. Odgłos pa­lonej gu­my dał mi po­wody do przy­puszcze­nia że ko­biecie się śpie­szy, al­bo prag­nie przed czymś uciec. A może to tyl­ko efekt mo­jej traumy...
   Zapłaciłem za tan­ko­wanie do pełna, tak jak na­pisała w SMS’ię Ane­ta.

Szara Burza - Część IV
Autor: Apostrof | Kategorie: Szara Burza 
10 czerwca 2018, 15:01

   Podziemia pro­wadzące w dół nie były zbyt prze­kony­wujące. Wąski tu­nel roz­szerzał się i kur­czył, za­leżnie od kierun­ku zagłębienia. W końcu po mo­zol­nej przep­ra­wie przez ko­rytarze ro­zej­rzałem się. Wnętrze było bar­dzo po­nure i przy­pomi­nające bun­kier.
   - Wejdź do Środ­ka – na­legała Ane­ta ot­wierając drzwi i wska­zując pal­cem słabo oświet­lo­ne krzesło.
Gdy tyl­ko przek­roczyłem próg, zauważyłem zna­jomy wi­dok, przy­pomi­nał on bar­dziej pokój przesłuchań jak z filmów. Mi­mo to usiadłem nap­rze­ciw dziew­czy­ny. (…)
   - Słucham więc… - Cze­kałem zniecier­pli­wiony, aż Ane­ta skończy przy­goto­wywać pis­mo.
  - Pod­pisz tu! – Dziew­czy­na uśmie­chnęła się szy­der­czo. – To chy­ba dla ciebie nie prob­lem? W końcu pod­pi­sywałeś gor­sze umo­wy niż ta.
   - Ow­szem. – Pot­wier­dziłem, wstydząc się włas­nej głupo­ty – Tyl­ko zaz­wyczaj mój księgo­wy zaj­mu­je się do­kumen­ta­mi…
   - Chodzi ci o Leona Mo­ro? – Za­niepo­koiła się chłop­czy­ca.
   - Tak. Choć nie widziałem go od ty­god­nia. Dzwo­nił, że źle się czu­je i będzie pra­cował w do­mu.
   - Nie po­myślałeś, żeby zmienić księgo­wego? - Pokręciła głową bez­radnie.
   - Tak i nie.– Od­po­wie­działem zmie­sza­ny – To je­dyna oso­ba, którą po­leciła mi mo­ja świętej pa­mięci żona. Ze względu na nią pos­ta­nowiłem go zat­rudnić. Ba! Na­wet się zap­rzy­jaźni­liśmy.
   - Wiesz co ten twój przy­jaciel te­raz ro­bi? – Chwy­ciła się za głowę w geście iro­nii.
   - Eee… leży w łóżku? – Pod­ra­pałem się po głowie.
   - Żar­tu­jesz? Nie?! – Zdzi­wiona od­parła – Opo­wiem ci moją wer­sje wy­darzeń, a właści­wie tą praw­dziwą…
   Wy­ciągnęła ona lap­to­pa i ot­wierając zaszyf­ro­wany plik za­recy­towała je­go za­war­tość. ''Joh­ny, jak wyglądają nasze postępy w eli­minac­ji Ke­vina B. ?’’ Przy tym wer­se­cie Ane­ta za­milkła przez chwi­le. Po czym Ob­jaśniała:
   - To od Leona, nie zna­my ta­jem­nicze­go rozmówcy, ale wygląda na to, że os­trzył i na­dal os­trzy so­bie ząbki na twój majątek.
   - Ale, Alek­san­dra! – Oburzyłem się wyk­rzy­kując imię mo­jej zmarłej żony – Nie zro­biła by mi te­go, księgo­wy również.
   - Nie wiem ja­kim cu­dem zos­tałeś mi­lione­rem – wes­tchnęła – Ole­ju masz w głowie ty­le co półroczny niemow­lak. Nie mu­sisz mi się zwie­rzać, na kom­pu­terze mam za­pis­ki two­jej egzys­ten­cji. Przez os­tatnie 6 lat, włącznie z tym co ro­biłeś w łazien­ce… Daj mi chwi­le.
   Śmiech ogarnął dziew­czynę. Byłem w bar­dzo niekom­forto­wej sy­tuac­ji, choć za­nim zdążyłem zap­ro­tes­to­wać, ktoś zadzwo­nił na jej komórkę. Szyb­ko za­pisała za­war­tość i zam­knęła lap­to­pa.
   - Te­raz na po­ważnie. Do­wie­działam się, że mój oj­ciec jest za gra­nicą w Ho­lan­dii…
   - Ten twój oj­ciec! – Przer­wałem - On mnie w to wpa­kował, praw­da?
   - Nie do końca, on jest tyl­ko pion­kiem w grze o władze nad światem. Brzmi ba­nal­nie, ale to grub­sza spra­wa… - Spoj­rzała na mnie, widząc za­niepo­kojoną minę - A co do Leona, po­wiem po­woli Byś zro­zumiał. - Schy­liła się w moją stronę pat­rząc mi w oczy. - Jest on wi­cesze­fem Na­tional In­tegra­tion Peop­le i tyl­ko godzi­ny dzielą go, by opuścić gra­nice z całym twoim majątkiem
   - Dlacze­go nie zro­bi te­go te­raz? – Po­kiwałem głową.
   - Wreszcie sen­sowne py­tanie. – Obróciła się nag­le ot­wierając wcześnie nies­pos­trzeżoną prze­ze mnie skrzy­nie. Była małą i wy­dawała się przez­roczys­ta gdy była zam­knięta, a te­raz, również led­wie widziałem jej za­war­tość zza pleców Ane­ty. Przeglądała z pośpie­chem wnętrze z dziw­ny­mi gadżeta­mi.
   Dziew­czy­na znaj­dując chciany przed­miot, mogła przydzielić mi pier­wsze za­danie i po­dać in­formac­je, względnie praw­dzi­we. (…)

 

Szara Burza - Część III
Autor: Apostrof | Kategorie: Szara Burza 
10 czerwca 2018, 15:00

 

 Mi­mo, że było to dla mnie szo­kiem, wszys­tko układało się w jedną sensowną całość. W której, jes­tem je­dynie pion­kiem w grze po­zorów (…)
   Ane­ta – bo tak miała na imię dziew­czy­na, pełna wi­goru i po­gar­dy – ob­jaśniła mi pla­ny, swo­je i swo­jego zniena­widzo­nego oj­ca.
   - Tak więc, masz na imię Ke­vin i pro­wadzisz własną działal­ność biz­ne­sową oraz eko­nomiczną. Reszta nie ma znacze­nia! Dam ci szan­se się z te­go wyg­rze­bać, choć nie zda­jesz so­bie spra­wy w co wdepnąłeś (…)
   - Py­tanie tyl­ko dla cze­go ja? – przer­wałem jej mo­nolog - prze­cież w mo­jej dziel­ni­cy jest spo­ro bo­gatych ludzi…
   - Ty jes­teś aż tak głupi – zaśmiała się szy­der­czo – czy na prawdę nie dos­trzegłeś oz­nak śledze­nia? – Wyjęła ona z mo­jego przed­ra­mienia małom kulkę. Od­czy­tała jaj za­war­tość, za po­mocą smar­tfo­nu. Zna­lezione tam zdjęcia, przed­sta­wiały mnie i mo­je otocze­nie, a reszta plików były pełne nag­ra­ń niewyraźnego głosu i szu­mu. Niektóre były zaszyf­ro­wane. (…)
   - To wszys­tko wy­jaśnia, te­raz ro­zumiesz dla cze­go nie na widzę Zyg­munta. Jest on dra­niem i łap­serda­kiem.
   - Tak, tyl­ko co te­raz? – spy­tałem wiedząc, że je­dyną osobą, która może mnie ura­tować jest chłop­czy­ca z AK 47 w ba­gażni­ku.
   - Jak to co? – wska­zała mnie pal­cem i z po­wagom oz­najmiła - jeżeli chcesz zacho­wać życie, bo na majątek już za późno, mu­sisz dołączyć do re­beliantów. Wska­kuj do auta! (…)
   To co mnie spot­kało, ot­worzyło mi oczy na no­wy świato­pogląd. I cho­ciaż chciałem te­go uniknąć, byłem jak ptak w klat­ce – ni­by pot­ra­fi szy­bować wy­soko, ale og­ra­nicza go próżność i chci­wość, w for­mie małego więzienia. Nie miałem do kąt uciekać, a to co stało się po­tem, było czystą ma­nifes­tacją sił. (...)
   Ko­lej­ny etap w moim krótkim – jak­by się z­dawało – życiu. Po­legał na mo­bili­zac­ji, oraz frus­trac­ji. Przy czym to dru­gie, to­warzyszy mi po dziś dzień. (…)
   Jadąc z Anetą jej BMW, poczułem lek­kie zakłopo­tanie nies­forną ciszą. Wnet chodziło o mo­je życie, więc gdy zbliżaliśmy się do la­su, spy­tałem gdzie jes­teśmy. Od­po­wiedź była konkretna. ''Do­wiesz się gdy będziemy na miej­scu’''(…)
    Gdy już zat­rzy­maliśmy się w puszczy, było ciem­no, choć nie to przy­kuło moją uwagę.
   Za drzew zaczęli wychodzić ludzie w przeb­ra­niu, czy też ka­muf­lażu. Bar­dzo zin­tegro­wali się z otocze­niem, aż tak, że nie było śla­du ich obec­ności. (…)
   Wyszedłem z sa­mocho­du, wy­ciągając ręce ku górze, w geście pod­da­nia. Osob­ni­cy po­deszli do mnie, przeszu­kując dokład­nie. Wzięli mój por­tfel wraz z je­go za­war­tością, oz­najmiając, że to opłata za wstęp do ich obo­zu. Nie śmiałem pro­tes­to­wać. Po oględzi­nach, zap­ro­wadzo­no mnie do przywódcy owych bun­towników. Ich li­der zaz­wyczaj jest aser­tywny względem in­nych. Co nie zmienia fak­tu, że był on wo­bec mnie up­rzej­my (…)
   - Wi­taj w moich skrom­nych pro­gach. Cze­kałem na pa­na, pa­nie Ke­vinie Black. Co praw­da two­je os­tatnie przed­sięwzięcie było dla nas niekorzys­tne, ale dzięki te­mu ma­my roz­ry­sowa­ny plan dążenia do władzy or­ga­nizac­ji przestępczej o której opo­wiem panu później. Te­raz wiedź, że pot­rze­buje­my cię w dość de­likat­nej spra­wie… - oglądając się za siebie, wy­ciągnął on do­kumen­ty na których wid­niał mój pod­pis. – to ko­pia zez­wo­lenia na przejęcie majątku i dys­po­nowa­niu nim po śmier­ci pod­pi­sujące­go. Do pu­ki żyjesz, ma­my więc szan­se się odeg­rać. Ja­kieś py­tania?
   - Mam wiele py­tań i wątpli­wości – od­rzekłem niepew­nym głosem – ale naj­ważniej­szym jest to co ja tu­taj ro­bię?
   - To pros­te. Mu­sisz za­tańczyć jak ci zag­rają – Uśmie­chnął się szy­der­czo – ale na po­ważnie… twoim pier­wszym za­daniem będzie oszu­kanie i prze­nik­nięcie do Na­tional In­tegra­tion Peop­le. Z po­zoru cha­ryta­tyw­nym zakładzie, mający nie jed­no ''za usza­mi’’.
   - Mówisz se­rio? – Trochę mi ulżyło, że nie musze ni­kogo fasze­rować śru­tem z ka­rabi­nu, choć pewnie mnie to nie ominie – gdzie kon­kret­nie ta or­ga­nizac­ja ma sie­dzibę?
   - To mi się po­doba! – pok­le­pał mnie po ple­cach – Kon­kret chłop! To nie da­leko stąd. Szczegóły ope­rac­ji wy­jaśni ci Ane­ta. Chy­ba się już zna­cie? Wejdźcie do jed­ne­go z podziem­nych szybów. (…) 

 

 

 

Szara Burza – Część II
Autor: Apostrof | Kategorie: Szara Burza 
10 czerwca 2018, 14:58

 

 

 Mieliśmy spot­kać się w miej­scu wyz­naczo­nym przez niego. Opi­sał je, ale ominął szczegóły w tym, że kto już tam na mnie cze­kał. (…)
   Roz­glądałem się po pra­wie pus­tej ha­li, ale nie mogłem zna­leźć włączni­ka, co znacznie po­gar­szało mo­je po­le widze­nia. O dzi­wo, zna­lazłem budkę te­lefo­niczną. Po kil­ku mi­nutach ocze­kiwa­nia na rol­ni­ka, usłyszałem dzwo­nienie z bud­ki (…)
    Wchodząc do środ­ka, poczułem jak drzwi się za­mykają, zos­ta­wiając mnie w szkla­nej pułap­ce. Próbo­wałem wy­bić szybę, ale była ona z bar­dzo moc­ne­go ma­teriału. Te­lefon wciąż dzwo­nił, je­dyne co mogłem zro­bić, to odeb­rać, ale coś mi mówiło, by te­go nie ro­bić (…)
   - Czas zapłaty! – Krzyknął ze słuchaw­ki ta­jem­niczy głos – Za półto­rej mi­nuty, po­jem­nik z ładun­kiem wy­bucho­wym, da ci do zro­zumienia w ja­kiej jes­teś sy­tuac­ji.
   - Chwi­la! - Od­parłem z niepo­kojem wiedząc, że to mogą nie być żar­ty – To po­myłka! Miałem tu spot­kać się z rol­ni­kiem! Ma na imię Zyg­munt czy Ze­non… nie pa­miętam! – Nag­le usłyszałem pi­kanie, po­dob­ne do odgłosu mik­ro­fali.
   - Nie ze mną te gier­ki Zy­gi! Ale gdy­byś miał rac­je, w co wątpię, to na pew­no znałbyś liczbę owiec w swoim gos­po­dar­stwie.
   - Nie mam gos­po­dar­stwa rol­ne­go! Ja tyl­ko przyszedłem, na umówione spot­ka­nie. – tłumaczyłem.
   - Hmm… dob­rze. Dam ci szan­se. Otwórz pok­rywę nad sobą i znajdź wa­lizkę z ładun­kiem – po­ganiał mnie rozmówca, twier­dząc, że mam mało cza­su.
   - Mam! Co te­raz?! – Po­ciłem się ze strachu, wiedząc co trzy­mam w rękach. Przy­pomi­nało to kla­syczną bombę z liczni­kiem, kab­la­mi oraz dy­nami­tem.
   - Te­raz przer­wij czer­wo­ny ka­bel, a później niebies­ki. Nie od­wrot­nie! – Up­rzedzał mnie głos, mówiąc, że od te­go za­leży mo­je życie. Mając, nie z pełna 15 se­kund wyr­wałem kab­le, według in­struk­cji. Wyglądało na to, że urządze­nie się wyłączyło, lecz miał to być początek moich prob­lemów. 
   - Ro­zumiem… - Uspokoił się głos – Więc Zyg­munt Szla­ma to raczej nie ty. Ha! A na­wet na pew­no! Pocze­kaj chwi­le. (…)
   Drzwi ka­biny ot­worzyły się, a ja sam z zde­ner­wo­wania i nad­miaru ad­re­nali­ny, wy­biegłem w stronę wyjścia. Mo­je roz­cza­rowa­nie, było tym większe, iż bra­ma przez którą przyszedłem, była również zam­knięta. W pew­nym mo­men­cie, za­palo­no światła (choć bla­de), wyos­trzyło mi to wi­doczność.
Cały ten bu­dynek był po­niszczały, od ścian, po su­fit, a na­wet podłoże. W kącie, za drzwiami, do sta­rej i nie użyt­ko­wanej od daw­na ste­row­ni, do­biegł mnie hałas. Za szy­by uka­zał mi się cień z syl­wetki przy­pomi­nający mężczyznę, krótko ob­cięte­go. Ale słowa które usłyszałem, pochodziły raczej od ko­biety.
   - Po­dejdź bliżej  – Do­biegł mnie głos z me­gafo­nu koło mnie.
   Byłem w pun­kcie bez wyjścia. Os­trożnie pod­szedłem w stronę wi­docznej syl­wetki, pat­rząc pod no­gi, by nie pot­knąć się o dziury i zar­dze­wiałe narzędzia. (…)
   - Stój! – głos był co­raz wy­raźniej­szy, a ja uj­rzałem dziew­czynę, kil­ku­nas­to­let­nią. Pew­nie, bym trak­tował ją z mniej­szą po­wagą, gdy­by nie wy­ciągnęła za pleców broń auto­matyczną, skiero­waną w moją stronę. 
   Długo wy­jaśniałem kim jes­tem, dziew­czy­na z niedo­wie­rza­niem, pat­rzyła na mnie. Wkrótce jed­nak pojęła, że obyd­wo­je zos­ta­liśmy wro­bieni, przez te­go sa­mego człowieka.
   - Cho­ler­ny dziad! – Krzyknęła z wściekłości – spodziewał się, że to pułap­ka! Masz szczęście, że dość dob­rze go znam. (…)
   - Co za­mie­rzasz? – Przer­wałem jej zas­ta­nowienie, nad sy­tuacją, mając nadzieje że mnie puści.
   - Więc tak… mój oj­czym, mu­si zapłacić za to co zro­bił mi i mo­jej mat­ce, jeżeli go te­raz nie dorwę, pew­nie uciek­nie, za gra­nice z całym naszym do­byt­kiem… cholera! Nie dob­rze!
   - Chy­ba nie tylko z waszym – nie wie­działem co po­wie­dzieć, więc opo­wiadałem o mężczyźnie, który mnie tam za­ciągnął.
   - Ta! Cały oj­ciec! Zro­bił cię na sza­ro. Pew­nie myd­lił ci oczy opo­wieści o bied­nej żonie i jej córce.
   - Nie do końca. Nie wspo­minał, że ma córkę… ani sy­na.
   - To aku­rat, mnie nie dzi­wi (…)
   Za­nim zdążyłem wszys­tko wy­jaśnić, pod­biegła do mnie i cho­wając ka­rabin, chwy­ciła za mnie rękę, wyszliśmy tyl­ny­mi drzwiami, do­wie­działem się, że ta ha­la, była przez­naczo­na do roz­biórki (…)

 

   Od te­raz byłem wpląta­ny w spi­sek, mający pogrążyć moją osobę i ją zlik­wi­dować.

Szara Burza - Część I
Autor: Apostrof | Kategorie: Szara Burza 
10 czerwca 2018, 14:56

   Była noc, bar­dzo szklis­ta, można by oglądać swoją osobę, przez ok­no wśród gwiazd (…)

   Nag­le, ja­kiś mężczyzna pod­biegł do mnie, mówiąc coś o as­tro­nomii i pry­wat­nym lo­cie w kos­mos. Nie wie­działem o co dokład­nie chodzi, ale był bar­dzo zainteresowany (…) 
   Po krótkim wy­jaśnieniu sy­tuac­ji, dał mi do zro­zumienia, że pot­rze­buje moich pieniędzy, by sfi­nan­so­wać swój lot w kos­mos. Cieka­wiło mnie dla cze­go wyb­rał aku­rat Mar­sa i skąd wie­dział o moim majątku. (…)
    Je­go słowa, przed­sta­wiające włas­ny pun­kt widze­nia wszechświata, były bar­dzo treści­we. Dzi­wiło mnie, jed­nak je­go pochodze­nie, bo­wiem był rol­ni­kiem z dość dużą działką. (…)
   Wciąż pow­tarzał, że pot­rze­buje spon­so­ra, omi­jając te­mat swo­jej działal­ności, obiecał wy­jaśnić wszys­tko w trak­cie przy­goto­wań. (…)
Następne­go po­ran­ka, gdy świt dnia obudził mnie pro­mieniami słońca, usłyszałem pianie ko­guta, które­go wcześniej nie miałem okaz­ji doświad­czyć na swo­jej po­ses­ji.(…)
   Po szyb­kim ogar­nięciu się, wyj­rzałem przez ok­no. Mo­je zdzi­wienie tym, co uj­rzałem, było dla mnie co naj­mniej kłopot­li­we. Mężczyz­na, który od­wie­dził mnie pop­rzed­niego wie­czo­ra pasł na moim og­rodzie ku­ry, świ­nie, kro­wy itp. (…)
   - Mo­ja żona wo­li, gdy nasza trzo­da, jest pod moją ciągłą opieką. - wyjaśniał
                Tego  się nie spodziewałem.
   - Ja nap­rawdę sza­nuje słowa mojej małżon­ki, oraz ją samą. – mężczyz­na ciągnął w kółko opo­wiada­nia o ko­nie­czności pod­porządko­wania się obo­wiązkom – Dla­tego, pro­siłbym żeby zaopieko­wał się pan moim sta­dem. 
   - Cieka­wi mnie, kiedy za­mie­rzasz dać mi pla­ny podróży i pa­piery pot­wier­dzające two­je przy­goto­wanie. – Od­po­wie­działem bez zastanowienia, sta­rając się ja­ko gos­po­darz, zacho­wać dob­re ma­niery jednak za­pomi­nając o tym, czy całe to przed­siębier­nie, do­tyczące in­nej pla­nety mi się opłaci czy przy­niesie stra­ty.
   - Spo­koj­nie, wszys­tko jest już go­towe! – us­po­kajał mnie far­mer – Pot­rze­buje tyl­ko pa­na pod­pi­su, pod ty­mi do­kumen­ta­mi… O! Proszę, oto one - wy­ciągnął z ple­caka około 100 for­mu­larzy A4. 
Nie chciałem wyjść na nieuka, ale nie ro­zumiałem po­nad połowy słów, które od­no­siły się do mo­jej oso­by (…)
   W końcu, mężczyz­na widząc mo­je zakłopo­tanie, uśmie­chnął się i chrząknął zwra­cając moją uwagę słowa­mi ''Proszę się o nic nie mar­twić, zajmę się for­malnościami.''
Wszys­tko mogło się po­toczyć inaczej, gdy­bym w ogóle mu nie zaufał i doczy­tał do końca pis­mo.
Nies­te­ty, miałem zbyt miękkie ser­ce i nie pot­ra­fiłem odmówić. Pop­ro­sił mnie o pod­pis na os­tatniej stro­nie w kil­ku miej­scach (…)

   W te­dy, mo­je życie od­wróciło się do góry no­gami.