Szara Burza - Część I
| Kategorie: Szara Burza
10 czerwca 2018, 14:56
Była noc, bardzo szklista, można by oglądać swoją osobę, przez okno wśród gwiazd (…)
Nagle, jakiś mężczyzna podbiegł do mnie, mówiąc coś o astronomii i prywatnym locie w kosmos. Nie wiedziałem o co dokładnie chodzi, ale był bardzo zainteresowany (…)
Po krótkim wyjaśnieniu sytuacji, dał mi do zrozumienia, że potrzebuje moich pieniędzy, by sfinansować swój lot w kosmos. Ciekawiło mnie dla czego wybrał akurat Marsa i skąd wiedział o moim majątku. (…)
Jego słowa, przedstawiające własny punkt widzenia wszechświata, były bardzo treściwe. Dziwiło mnie, jednak jego pochodzenie, bowiem był rolnikiem z dość dużą działką. (…)
Wciąż powtarzał, że potrzebuje sponsora, omijając temat swojej działalności, obiecał wyjaśnić wszystko w trakcie przygotowań. (…)
Następnego poranka, gdy świt dnia obudził mnie promieniami słońca, usłyszałem pianie koguta, którego wcześniej nie miałem okazji doświadczyć na swojej posesji.(…)
Po szybkim ogarnięciu się, wyjrzałem przez okno. Moje zdziwienie tym, co ujrzałem, było dla mnie co najmniej kłopotliwe. Mężczyzna, który odwiedził mnie poprzedniego wieczora pasł na moim ogrodzie kury, świnie, krowy itp. (…)
- Moja żona woli, gdy nasza trzoda, jest pod moją ciągłą opieką. - wyjaśniał
Tego się nie spodziewałem.
- Ja naprawdę szanuje słowa mojej małżonki, oraz ją samą. – mężczyzna ciągnął w kółko opowiadania o konieczności podporządkowania się obowiązkom – Dlatego, prosiłbym żeby zaopiekował się pan moim stadem.
- Ciekawi mnie, kiedy zamierzasz dać mi plany podróży i papiery potwierdzające twoje przygotowanie. – Odpowiedziałem bez zastanowienia, starając się jako gospodarz, zachować dobre maniery jednak zapominając o tym, czy całe to przedsiębiernie, dotyczące innej planety mi się opłaci czy przyniesie straty.
- Spokojnie, wszystko jest już gotowe! – uspokajał mnie farmer – Potrzebuje tylko pana podpisu, pod tymi dokumentami… O! Proszę, oto one - wyciągnął z plecaka około 100 formularzy A4.
Nie chciałem wyjść na nieuka, ale nie rozumiałem ponad połowy słów, które odnosiły się do mojej osoby (…)
W końcu, mężczyzna widząc moje zakłopotanie, uśmiechnął się i chrząknął zwracając moją uwagę słowami ''Proszę się o nic nie martwić, zajmę się formalnościami.''
Wszystko mogło się potoczyć inaczej, gdybym w ogóle mu nie zaufał i doczytał do końca pismo.
Niestety, miałem zbyt miękkie serce i nie potrafiłem odmówić. Poprosił mnie o podpis na ostatniej stronie w kilku miejscach (…)
W tedy, moje życie odwróciło się do góry nogami.
Dodaj komentarz