Szara Burza – Część II


Autor: Apostrof | Kategorie: Szara Burza 
10 czerwca 2018, 14:58

 

 

 Mieliśmy spot­kać się w miej­scu wyz­naczo­nym przez niego. Opi­sał je, ale ominął szczegóły w tym, że kto już tam na mnie cze­kał. (…)
   Roz­glądałem się po pra­wie pus­tej ha­li, ale nie mogłem zna­leźć włączni­ka, co znacznie po­gar­szało mo­je po­le widze­nia. O dzi­wo, zna­lazłem budkę te­lefo­niczną. Po kil­ku mi­nutach ocze­kiwa­nia na rol­ni­ka, usłyszałem dzwo­nienie z bud­ki (…)
    Wchodząc do środ­ka, poczułem jak drzwi się za­mykają, zos­ta­wiając mnie w szkla­nej pułap­ce. Próbo­wałem wy­bić szybę, ale była ona z bar­dzo moc­ne­go ma­teriału. Te­lefon wciąż dzwo­nił, je­dyne co mogłem zro­bić, to odeb­rać, ale coś mi mówiło, by te­go nie ro­bić (…)
   - Czas zapłaty! – Krzyknął ze słuchaw­ki ta­jem­niczy głos – Za półto­rej mi­nuty, po­jem­nik z ładun­kiem wy­bucho­wym, da ci do zro­zumienia w ja­kiej jes­teś sy­tuac­ji.
   - Chwi­la! - Od­parłem z niepo­kojem wiedząc, że to mogą nie być żar­ty – To po­myłka! Miałem tu spot­kać się z rol­ni­kiem! Ma na imię Zyg­munt czy Ze­non… nie pa­miętam! – Nag­le usłyszałem pi­kanie, po­dob­ne do odgłosu mik­ro­fali.
   - Nie ze mną te gier­ki Zy­gi! Ale gdy­byś miał rac­je, w co wątpię, to na pew­no znałbyś liczbę owiec w swoim gos­po­dar­stwie.
   - Nie mam gos­po­dar­stwa rol­ne­go! Ja tyl­ko przyszedłem, na umówione spot­ka­nie. – tłumaczyłem.
   - Hmm… dob­rze. Dam ci szan­se. Otwórz pok­rywę nad sobą i znajdź wa­lizkę z ładun­kiem – po­ganiał mnie rozmówca, twier­dząc, że mam mało cza­su.
   - Mam! Co te­raz?! – Po­ciłem się ze strachu, wiedząc co trzy­mam w rękach. Przy­pomi­nało to kla­syczną bombę z liczni­kiem, kab­la­mi oraz dy­nami­tem.
   - Te­raz przer­wij czer­wo­ny ka­bel, a później niebies­ki. Nie od­wrot­nie! – Up­rzedzał mnie głos, mówiąc, że od te­go za­leży mo­je życie. Mając, nie z pełna 15 se­kund wyr­wałem kab­le, według in­struk­cji. Wyglądało na to, że urządze­nie się wyłączyło, lecz miał to być początek moich prob­lemów. 
   - Ro­zumiem… - Uspokoił się głos – Więc Zyg­munt Szla­ma to raczej nie ty. Ha! A na­wet na pew­no! Pocze­kaj chwi­le. (…)
   Drzwi ka­biny ot­worzyły się, a ja sam z zde­ner­wo­wania i nad­miaru ad­re­nali­ny, wy­biegłem w stronę wyjścia. Mo­je roz­cza­rowa­nie, było tym większe, iż bra­ma przez którą przyszedłem, była również zam­knięta. W pew­nym mo­men­cie, za­palo­no światła (choć bla­de), wyos­trzyło mi to wi­doczność.
Cały ten bu­dynek był po­niszczały, od ścian, po su­fit, a na­wet podłoże. W kącie, za drzwiami, do sta­rej i nie użyt­ko­wanej od daw­na ste­row­ni, do­biegł mnie hałas. Za szy­by uka­zał mi się cień z syl­wetki przy­pomi­nający mężczyznę, krótko ob­cięte­go. Ale słowa które usłyszałem, pochodziły raczej od ko­biety.
   - Po­dejdź bliżej  – Do­biegł mnie głos z me­gafo­nu koło mnie.
   Byłem w pun­kcie bez wyjścia. Os­trożnie pod­szedłem w stronę wi­docznej syl­wetki, pat­rząc pod no­gi, by nie pot­knąć się o dziury i zar­dze­wiałe narzędzia. (…)
   - Stój! – głos był co­raz wy­raźniej­szy, a ja uj­rzałem dziew­czynę, kil­ku­nas­to­let­nią. Pew­nie, bym trak­tował ją z mniej­szą po­wagą, gdy­by nie wy­ciągnęła za pleców broń auto­matyczną, skiero­waną w moją stronę. 
   Długo wy­jaśniałem kim jes­tem, dziew­czy­na z niedo­wie­rza­niem, pat­rzyła na mnie. Wkrótce jed­nak pojęła, że obyd­wo­je zos­ta­liśmy wro­bieni, przez te­go sa­mego człowieka.
   - Cho­ler­ny dziad! – Krzyknęła z wściekłości – spodziewał się, że to pułap­ka! Masz szczęście, że dość dob­rze go znam. (…)
   - Co za­mie­rzasz? – Przer­wałem jej zas­ta­nowienie, nad sy­tuacją, mając nadzieje że mnie puści.
   - Więc tak… mój oj­czym, mu­si zapłacić za to co zro­bił mi i mo­jej mat­ce, jeżeli go te­raz nie dorwę, pew­nie uciek­nie, za gra­nice z całym naszym do­byt­kiem… cholera! Nie dob­rze!
   - Chy­ba nie tylko z waszym – nie wie­działem co po­wie­dzieć, więc opo­wiadałem o mężczyźnie, który mnie tam za­ciągnął.
   - Ta! Cały oj­ciec! Zro­bił cię na sza­ro. Pew­nie myd­lił ci oczy opo­wieści o bied­nej żonie i jej córce.
   - Nie do końca. Nie wspo­minał, że ma córkę… ani sy­na.
   - To aku­rat, mnie nie dzi­wi (…)
   Za­nim zdążyłem wszys­tko wy­jaśnić, pod­biegła do mnie i cho­wając ka­rabin, chwy­ciła za mnie rękę, wyszliśmy tyl­ny­mi drzwiami, do­wie­działem się, że ta ha­la, była przez­naczo­na do roz­biórki (…)

 

   Od te­raz byłem wpląta­ny w spi­sek, mający pogrążyć moją osobę i ją zlik­wi­dować.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz